zaproszenie

zapraszam wszystkich miłych Gości do oglądania, czytania, komentowania i ... zachwycania się :-)

środa, września 12, 2012

historyczne już początki siedliska na wsi polskiej ...

      Jakiś dobry tydzień chodził mi po głowie zamysł napisania o wiejskim siedlisku, które znam od lat co najmniej ... czterdziestu pięciu ... siedliska, które "od zawsze" było w naszej rodzinie ... ale nie zawsze doceniane i szanowane, niestety ... 
         Przez ten czas najpierw przejrzałam i poczytałam dokładnie kilka różnych blogów, traktujących o remoncie i modernizacji takich starych domostw. Jest tego troszkę ... Czasem z podziwem, czasem z niedowierzaniem, że z takich ruin udało się odrestaurować lub wskrzesić do życia na nowo te cudeńka polskiej architektury wiejskiej ... a teraz myślę od czego zacząć? Czy od tego, że najstarsze zdjęcie, jakiego skan posiadam jest z lat 30 ubiegłego wieku? Czy może od opowieści Anny*) - ostatniej mieszkanki ...? Bezspornie powinnam zacząć od kilku słów historii.
         Mianowicie rzeczone siedlisko w malowniczej wsi polskiej pod nazwą E...w jest w naszej rodzinie od lat. Jest to miejsce rodzinne mojej Mamy i Jej czterech sióstr. Tak się złożyło, że Mama najwcześniej, bo w wieku 17 lat opuściła dom rodzinny, przyjeżdżając do pracy w Łodzi. Pozostałe siostry zostały z rodzicami, a później, gdy zmarł dziadek Antoni*) (1951r.), tylko z mamą Anną. Bogna*), Barbara*) i Celina*) wyszły za mąż i też opuściły E...w. Z Anną pozostała córka Celina, aż do swojej śmierci w 1990r. Od tej pory siedlisko było zamieszkane stale tylko przez samotną babcię Annę do roku 2006, zaś dla pozostałych członków rodziny stanowiąc miejsce świetnego wypoczynku, relaksu i miłego spędzenia czasu na prawdziwym łonie natury, prawie nieskażonym postępem cywilizacji. Wystarczy wspomnieć, że elektryfikacja wsi została dokonana dopiero w 1969 roku, a sama pamiętam, też  z tego okresu, kino objazdowe i pokazy filmów na prześcieradle w miejscowej szkole :-)
          Gospodarstwa wiejskie E...wa w większości były małymi i ubogimi, rozdrobnionymi gospodarstwami rolnymi, gdzie przy bardzo małym zapleczu maszynowym i dostępie do nawozów, trudno było uprawiać rolę i żyć dostatnio. Najczęściej, ze względu na słabe zasoby ziemi ornej - VI klasa i nieużytki, uprawiano ziemniaki i żyto, gdzieniegdzie rzepak. Ogólnie nigdy wieś nie należała do bogatych. A obecnie, przy istniejącej nieopodal odkrywce węgla brunatnego w sąsiedniej wsi, podupada coraz bardziej - wyludnia się, a pola uprawne niszczeją, zamieniając się w ugory i jeszcze większe nieużytki.
          Zatem nasze siedlisko, które mojemu synowi w 1998 roku podarowała jego prababcia Anna, było też bardzo zaniedbane. Przez ostatnie lata  nie były prowadzone żadne poważniejsze naprawy ani generalne remonty. Stodoła i obora nie użytkowane od przeszło dwudziestu lat ledwo stały, dom tez chylił się ku upadkowi.  Decyzja więc mogła zapaść tylko jedna - rozbieramy całą stodołę, dom jako tako naprawiamy, a po zdjęciu resztek dachu z obory, spróbujemy coś z niej wykrzesać. Zresztą wystarczy zerknąć na zdjęcia z tego okresu - pokazują stan techniczny całego siedliska:
  
dom mieszkalny, w głębi stodoła
dom mieszkalny  (widok od podwórka)
obora, z prawej strony szopa na węgiel
stodoła
obora w środku, po prawo były kurnik
obora w środku
obora w środku, po lewo były chlewik
stodoła  (lewy sąsiek)
stodoła  (kalenica dachu)

Jednym słowem obraz nędzy i rozpaczy ... ale jednocześnie w tych zabudowaniach tkwił jakiś potencjał, który na szczęście udało nam się dostrzec :-) ale oczywiście same zabudowania nic nie znaczą ... ważni są ludzie, tych zabudowań od lat mieszkańcy :-)

*) imiona zmienione celowo 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz