zaproszenie

zapraszam wszystkich miłych Gości do oglądania, czytania, komentowania i ... zachwycania się :-)

niedziela, stycznia 05, 2014

rok 2002

Po dłuższej przerwie powracam do mojego tu pisania ...
Rok 2002 to porządkowanie "górnej" kondygnacji ...
prawa część "strychu"

no i lewa strona
oraz jakieś porządki w ogródku :-)

pierwsze nasadzenia iglaków ...



widok na pierwsze iglaki z drugiej strony ...

Ten 2002 to również pierwszy rok nasadzeń warzyw i zbierania jakichś plonów z działki:


 

 

 





sobota, listopada 03, 2012

co jeszcze w 2001 ...

Początek lata 2001 roku to okres wzmożonych prac wykończeniowych.
Udało się wtedy wykonać tzw. stan surowy wewnętrzny, czyli ściany wewnętrzne, podłoga, wokół kominka, kuchnia i łazienka oraz stan surowy zewnętrzny ... wszystko w betonie ...
















Środek też prezentuje się nieźle:

a miejsce wokół kominka zachęca do ... napalenia w nim :-)


poniedziałek, października 29, 2012

rok 2001

Chwil kilka mnie tu nie było i już są jakieś spore zaległości :-)
Ładnych chwil kilka - prawie miesiąc ... Ale do rzeczy !
Wiosna tegoż 2001 roku to głównie remont środka, czyli pole bitwy na parterze:
  • postawienie kawałka ścianki działowej w "przedpokoju",
  • wydzielenie ścianami łazienki,
  • tynkowanie wszędzie grubym barankiem, baranem właściwie :-)
  • oraz najbardziej pracochłonna podłoga: wwiezienie iluś ton piachu, polanie go wodą i wykonanie betonowej wylewki ...
Czyli totalny bałagan, jak to na budowie ...







A przy okazji (jakby równolegle) powstawał kominek, a wlaściwie miejsce wokół niego, takie do posiedzenia w ciepełku :-)






Na zdjęciu widać wybudowane wokół kominka ścianki wysokie na ok. 50 cm, które tworzyć będą zagłębienie przed paleniskiem, gdzie będą się grzały własne zimne nóżki, po ciężkiej pracy w ogródku :-) a wokół ścianek, na zewnątrz będą grube poduszki do grzania zupełnie innych części własnego ciałka :-)








Tak sobie tu siedzę w to ciepłe, sobotnie przedpołudnie, czytając zapiski i słuchając utworu, który prześladuje mnie od kilku dni ...




środa, września 26, 2012

rok 2000

                    Ten, podobnie jak 1999 to budowanie i ... rozbieranie :-) W kwietniu udało się przygotować dach pod położenie dachówki z blachy,  czyli: drewniane łaty, kontrłaty i folia paraprzepuszczalna na więźbie:

                          Dopiero na to wszystko można było położyć arkusze wytłoczonej blachy w kolorze prawdziwej dachówki. Blacha została przez nas wybrana ze względu na przewidywany ciężar tak dużej połaci dachowej, trwałość, sposób montażu no i oczywiście cenę. Przy zamówieniu bezpośrednio w tłoczni blach, w naszym przypadku to Aleksandrów, koszty nie są aż tak duże. Dodam, że ten dach jest dwuspadowy, o kącie nachylenia połaci przy kalenicy mniejszym niż 90 stopni i wysokości w kalenicy ok. 6,20 m, co dość znacznie utrudniało montaż. Ale powoli, powoli od strony prawej ku lewej arkusze wjeżdżały na dach:
tu połowa frontu
a tu cały front w dachówce
 I można przenieść się  na tyły ...

                                       Na każdym etapie budowy najważniejsza zawsze była obecność najstarszej mieszkanki siedliska - babci Anny. I nieważne, że dokładnie nie widziała i nie podchodziła blisko - ważne, że była. Na tym zdjęciu siedzi przed domem, przyglądając się montażowi wiatrownic na dachu. A obok w dali mój granatowy polonez, niezniszczalny wtedy środek transportu. Trochę szkoda, że już go nie ma, bo to bardzo dobry samochód był ...

                              
                              Mam jeszcze kilka zdjęć z wnętrza na górze, gdzie w tzw. międzyczasie powstała drewniana podłoga i zostały wstawione blokowe okna z "demobilu" - od wschodu nawet z drzwiami balkonowymi :-)














I o ile dobrze pamiętam, to w tym 2000 roku została również rozebrana stodoła:

tu jeszcze w pełnej krasie

tu kawałkiem rozebrana
a tu tyle po niej zostało
  













                                                 Ale trzeba przyznać, że był pomysł uratowania chociaż drewna z tej stodoły. Niestety nawet na spalenie nie bardzo się nadawała ...                  

nasze poczynania w 1999 roku

                  Wiosna i lato 1999 roku upłynęły pod znakiem robót rozbiórkowych i porządkowych, czyli to, co zostało na dachu obory trzeba było rozebrać i wynieść na śmieci. W dalszej kolejności do rozbiórki  nadawała się szopa i później stodoła. Po zdjęciu resztek dachu z obory okazało się, że trzeba wybrać i wywieźć jeszcze  bardzo dużo słomy, starego drewna i piachu. Tak ok. 1 m na całej głębokości obory tj. na 60 m2, czyli 60 m3 śmieci zostało wyniesionych i wywiezionych do nieczynnej żwirowni na tyłach działki. Tym pracom porządkowym wydawałoby się nie będzie końca ...
Wreszcie można było zabetonować pozostałe po więźbie dachowej otwory i myśleć nad nową konstrukcją dachu. Tu kilka zdjęć z tego okresu - maj 1999:
















We wrześniu tego samego 1999 roku pojawiła się zupełnie nowa drewniana więźba dachowa:

 











                
                          Podczas jej wznoszenia nie obyło się bez "pewnych trudności" z utrzymaniem równowagi przez tzw. fachowca - pana Maćka, który nagle i niespodziewanie spadł z belki stropowej na jeszcze miękkie oborowe klepisko. Nie muszę dodawać, że nic mu się nie stało, ponieważ był "pod wpływem" ... :-)


                   Jeszcze tej samej jesieni więźba została zabezpieczona ciemnym, przerobionym olejem samochodowym przed zimą ? wilgocią ? robactwem ? nie wiem :-( Nieistotne jest to dlaczego i przed czym, tylko najważniejsze, że zostało to zrobione (rękoma zaprzyjaźnionego syna kuzynki) jeszcze przed najzimniejszą porą roku. I dobrze, że taka pora roku u nas istnieje. Pora roku pozwalająca na zasłużony odpoczynek wszystkim "budowlańcom" przed kolejnym sezonem w "budownictwie odtworzeniowym". 
Ale mi się podsumował refleksyjnie pierwszy rok naszej budowy :-)

sobota, września 15, 2012

balkon

Podczas przemyśleń na temat wsi wzięłam się w tzw. międzyczasie za porządki na balkonie. Bo, to zostało po lecie o pomstę do nieba woła. Tak wyglądają moje "kwietniki" po bokach balkonu:

lewa strona
 strona prawa














Najpierw zebrałam warstwę starej ziemi, jakieś 5 cm poszło do wyrzucenia, potem rozwinęłam agrowłókninę. Co prawda powinna być brązowa lub czarna, a nie biała, ale nie miałam innej. Specjalnie na wieś po jeden metr nie uśmiechało mi się jechać, więc to, co Ewa mi dała musiało wystarczyć w zupełności :-)



I dopiero na tak rozpostarty "dywan" wysypałam korę sosnową, dość grubo rozdrobnioną.






I teraz nareszcie mój balkon nabrał jakiegoś wyglądu.
Ale najważniejsze, że nie będzie wymagał częstego podlewania i wyrywania chwastów :-) 

 
Trzeba przyznać, że taka agrowłóknina i kora bardzo dobrze służą roślinkom (wiem coś o tym, bo zrobiłam tak na wsi) - zakwaszają glebę, nie dopuszczają do rozwoju chwastów i utrzymują konieczną wilgoć.

czwartek, września 13, 2012

smutno mi jakoś ... :-(

                 Poczytałam jeszcze raz dziś, to co wczoraj upisałam i jakoś tak smutno mi się zrobiło ... przeziera z tego opisu trochę rozpacz, bieda i smutek właśnie ... a przecież nie taki był mój zamysł! 
                 Zawsze, niezależnie od czasu, okoliczności i innych warunków, można było liczyć na wszystkich mieszkańców siedliska. Obojętnie w jakiej sprawie, życiowo ważnej, czy błahej,  można było uzyskać radę, pomoc, czy chociażby tylko wysłuchanie. Nigdy nikt nie odmówił pomocy! Było to bardzo ważne, mieć takiego zaufanego PRZYJACIELA :-) Pod tym pojęciem rozumiem  członków rodziny i szczególne więzi nas łączące ... może to nic wielkiego, ale dla mnie to ważne było, że zawsze był ktoś, tam w Ługach, na kogo mogłam liczyć i kto nigdy nie wymawiał się brakiem czasu i dla kogo moje sprawy nie były nigdy obce ... szkoda, że już nigdy tak nie będzie, jak wtedy, w młodości ... 
                 Ale to tak już jest, że czas płynie nieubłaganie, coś się kończy, coś innego zaczyna ... Czasem aż mnie przeraża ta niemożność zatrzymania czasu i kolejność następstw nieuniknionych ... :-( Pozostaje tylko spisać swoje odczucia, przemyśłenia i wspomnienia, żeby nie zginęły w gąszczu rzeczy mało ważnych, błahych, niepozornych i złych. Stąd mój pomysł na blog. Taki wspomnieniowo-refleksyjno-budowlany, może poradnikowy ? :-)